wtorek, 21 września 2010

DRUGA SZESNAŚCIE - krytykuj :-))



Popełniłam kiedyś dwa kolaże i bardzo mnie ku temu ciągnie,
ale jak to ja, "chciała bym a boję się"
Dlatego pozwalam sobie po raz drugi poddać je pod konstruktywną krytykę.
Nie piszcie tekstów w rodzaju jakie cudne, jakie śliczne,
ale co wy byście zmieniły i czy przekaz jest czytelny.
Będę wdzięczna za każdą uwagę.
Kłaniam się "Drugiej szesnaście", ta to dopiero "kolażówka" jest :-))))

niedziela, 19 września 2010

NA WSI NIE PIEJĄ KOGUTY







To prawda, na zamojskiej wsi można spać do południa, bo koguty nie pieją, nie budzą,
bo nikomu się nie opłaca trzymać kur.....nigdy tego nie zrozumiem.
Dlatego wstałam nim kur zapiał i rozpoczęłam obchód w okół chaty.
Dereń oblepiony owocem, nie ma rady trzeba zbierać
będzie pyszna dereniówka na zimowe chłody.
Róża też kusi żeby zrobić z niej susz na rozgrzewającą herbatkę.
A jabłka, te to dopiero mi dały, co je pozbierałam to znów naspadały,
a były tak okazałej urody, że grzech nie podnieść.
Jeszcze "psiary" te takie brzydkie przy drodze co to ich nikt nie chce,
ale z miejscowych, ja ekologicznym nie odpuszczam, bo nie wiem czy wiecie
że jabłka dodaje się do parzenia ziół.
Napar nabiera ludzkiego smaku, dodaję jeszcze śliwki, rodzynki, cynamon,
hibiskus, tarninę, czyli co się pod rękę nawinie i umili smak.
A ponieważ robi się chłodno, to ziółkowy sezon czas zacząć.
Ciekawa jestem co jeszcze wymyślę, żeby tylko nie robić "decu."
wena dalej omija mnie z daleka :-D

Już wiem, obowiązkowo muszę zrobić rewolucję w szafach,
letnie na górę, zimowe na dół, buty zapastować, zabezpieczyć,
eeee, jeszcze mi się zejdzie.
Ciekawe jak u was, bo też coś nie tryskacie twórczością.
Pozdrowienia od leniucha ;-D.

sobota, 18 września 2010

NOWE SZTUCZKI







Właśnie nauczyłam się fajnej sztuczki.
Wybieram dwa pasujące do siebie zdjęcia i nakładam na siebie.
Mówię wam, świetna zabawa :-)))

Ale przyznaję bez bicia, że dawno nie zaglądałam do pracowni.
Wrzesień jest miesiącem gromadzenia zapasów na zimę
i to pochłania moją energię, jak wiewiórka napełniam spiżarnię ;-D
Nie robiłam tego od lat i nagle znów mnie wzięło.
Rodzina zadowolona, a jakże, ja narobiona, a jakże,
słoiczki niczym żołnierze stoją w równym szeregu i czekają na swoją kolejkę.
Będzie zimą niezła wyżerka.
Tylko kiedy dopadnie mnie chociaż taka malutka wena :-(((

czwartek, 16 września 2010

A TERAZ O TYM CO LUBIĘ





Czyli 10 moich najulubieńszych, które każe mi zdradzić Jasnobłękitna.
Zapytałam córkę, co ja, jej matka lubię najbardziej,
bez chwili zastanowienia powiedziała: JEŚĆ

- trudno, trzeba się przyznać, czyli na pierwszym miejscu mamy jedzonko.

- lubię śpiewać, choć często fałszuję, ale na naszych towarzyskich imprezkach
rozkładamy śpiewniki i jedziemy na maxa.

- spacery nad rzeką, zwłaszcza te rodzinne

- lubię zwiedzać i poznawać nowe miejsca,
co wcale nie znaczy że lubię podróżować, bo to stresujące jest,
no ale trzeba się przemóc bo świat sam do nas nie przyjdzie.

- lubię fotografować, choć dopiero się tego uczę

- lubię ciszę pracowni, kiedy mogę spokojnie pomyśleć,
pogrzebać w swoich serwetkach i papierach, farbkach i pędzelkach

- lubię nasze babskie pogaduchy, czyli twórcze spotkania silnej grupy MAK

- lubię elektroniczne książki, bo pozwalają mi zapomnieć o tym,
że właśnie obieram ziemniaki lub prasuję koszulki.
Dobry lektor zabiera mnie w opisywany świat.

- lubię pagórkowate lasy pełne wrzosów i grzybów

- lubię swój komputer, bo bardzo ubarwił moje życie

- i piosenki Czesia Mozila.

Pewnie jest jeszcze mnóstwo rzeczy które lubię ,
ale najważniejsze jest to co kocham........
W tym poście pełnym zwierzeń chcę podziękować wszystkim
którzy tu zaglądają, zostawiają komentarze, czasem się tylko zaśmieją.
Ważne jest to że komunikujemy się ze sobą,
chociaż w większości się nie znamy, co nie znaczy że się nie potrzebujemy.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie :-))))))))))

A do zabawy zapraszam: Mamon, Kawiarnię Artystyczną , Groszki i Róże oraz NadiArt.

środa, 15 września 2010

PANIKA I MORSKIE KAJAKI





To bezpieczna przewrotka w ramach treningu.




Teoretycznie wiem, że kajaki morskie są nie zatapialne,
a kajakarze mają kamizelki ratunkowe,
czyli pewne bezpieczeństwo, luzik i gra muzyka.
Nasza młodzież sobie popłynęłe,
ja zrobiłam fotograficzną dokumentację....
I spoko, leżymy sobie na czarnych skałkach,
jest miło słoneczko złagodniało, można się poopalać.
Mamy 3 godz. na pełen relaks..........
a tu nagle zachmurzenie i wiatr rozbujał fale ,
morze stało się niespokojne.
A my, co tu będę nawijać, oczywiście wpadliśmy w panikę.
Domyślcie się co przeżyliśmy.....
Kura która wysiedziała kacze jaja to przy nas małe piwko;-)
Dobili do brzegu z godzinnym opóznieniem ,
a my płakaliśmy ze szczęścia jak małe dzieci.
A duże dzieci pukały się w czoło.....
i niestety miały rację :-D.

GALERIA KTÓRĄ WARTO ZOBACZYĆ.






Sycylijska ceramika jest z gruntu mocno kiczowata,
a może tylko mnie się nie podoba, nie wiem.
Ale w Taorminie można było wyszukać coś co bardzo mnie urzekło.
Zwróćcie uwagę na to jak wąska jest ta uliczka,
a jeszcze wykorzystana na ekspozycję,
u nas chyba coś takiego by nie przeszło.

wtorek, 14 września 2010

TA CHOLERNA ETNA ;-)))



Tu było najtrudniej, zwłaszcza że nagle zrobiło się zimno.



A to hotelowa plaża, fajne pieczary, co?
Ale były też parasole i leżaki dla tych co wolą "mięciutko"




Mój dziadek mawiał:
"gospodarzu mowa z myślą to wam się nigdy nie zda"
A ja o Sycylii ani nie myślałam ani nie mówiłam,
a jednak mi się przydarzyła.
To syn zaplanował nam wspólny rodzinny wyjazd.
Myślałam że poczuję się jak młoda mama z dziećmi na wakacjach,
a było całkiem odwrotnie.
To nasze bardzo dorosłe dzieci prowadziły za rączkę swoich starawych rodziców ;-))
Nie powiem że było super sielankowo, bo wszyscy czworo mamy rogate charaktery,
ale jak na nas zachowywaliśmy się bardzo w porządku.
Zresztą całą energię zużywaliśmy na odkrywanie Sycylii.
Upał i ten nieustający żar z nieba nie był w stanie nas zniechęcić,
nogi odmawiały posłuszeństwa to moczyliśmy je w słonej morskiej wodzie i dalej....
Nie będę rozpisywała się na temat krajobrazu, miast, zabytków
bo to wszystko możecie przeczytać w necie.
Powiem tylko że Sycylia urzeka swoją różnorodnością krajobrazów,
architekturą miast i wszechobecną lawą wulkaniczną.
A ducha Don Corleone nie czuć zupełnie, myślę że mafia włożyła
białe rękawiczki.....;-))
Zwiedziliśmy NOTO, KATANIĘ , TAORMINĘ, SYRAKUZY, RAGUSĘ MODICĘ SCICHILI
i oczywiście cholerną ETNĘ, na którą ledwie się wspięliśmy, więcej się nie udało.
Ale udało się być razem , razem pokonywać trudy podróży,
wspierać się wzajemnie i cieszyć tym że ta podróż nam się przydarzyła.
Dziękuję mojej córce "Dżelatinie" i synowi "Aranczino" ;-D

niedziela, 12 września 2010

NAJLEPSZE SĄ POWROTY :-))


Tyle czasu mnie tu nie było, że aż nie wiem od czego zacząć....
Dobre wiatry rzucały mnie trochę po świecie.
Miałam to szczęście by pozachwycać się Sycylią
i pobawić w głodną wrażeń turystkę.
Wrzesień obfituje w naszej rodzinie w familijne uroczystości.
Fetowaliśmy moją mamę i jej 80-kę
jak też naszą już 37-ą rocznicę ślubu.
Tyle się działo że rozłożę to na kilka postów.
Jasnobłękitna zaprosiła mnie do zabawy w "10 ulubionych"
Obiecuję że wszystko nadrobię, ale dopiero jak skończy się wysyp grzybów
bo teraz zbieram namiętnie w dzień a w nocy śnią mi się jak wystawiają
z mchu swoje cudne główki.
Pozdrawiam was jesiennie co wcale nie znaczy że smutno,
wręcz przeciwnie , pozdrawiam wesoło i życzę dużo słońca.